Panie burmistrzu Kurzawa, nawet nie jestem zaskoczona tym, co Pan pisze. Nikogo nie szkaluję, ani nie mam zamiaru obrażać czy poniżać. Rolą mediów jest m.in. pisanie o sprawach niewygodnych dla władzy, czy jej się to podoba, czy nie.
Uważam, że sprawa biblioteki i zachodzących w niej zmian na gruncie zarządzającego jest istotna dla naszego miasta. A niestety nikt inny publicznie nie odważył się – póki co - powiedzieć tego, co mówię ja, mimo, że w mieście aż huczy. A szkoda. Kto ma zresztą napisać? Redaktor Jarek? Nie po to latami promował Antosika, aby teraz bić go po łapkach. Jeszcze nie ten czas.
Redaktor, a zarazem mąż p.o. dyrektor z konkurencji ma napisać, skoro sam szykuje się na kolejną miejską posadkę? Pan wybaczy.
Zgadzam się z Panem tylko co do jednego. Piszę to, co chcę! Na szczęście. Być może Pan ma inne doświadczenia. Być może pański partyjny kolega- redaktor ma inne doświadczenia, którymi dzieli się podczas częstych wizyt w urzędzie. Proszę jednak nie mierzyć wszystkich jedną miarą. Zapewniam więc, że nie mam zlecenia ani na Pana, ani na nikogo innego. Poza tym, chyba się Pan trochę przecenił.
Skąd wiem, że pani Ewelina Derucka jest niekompetentna? Ano sama mi o tym powiedziała. Może nie wprost, ale jeśli ktoś mówi, że ukończył chyba 40- godzinny kurs zarządzania biblioteką jest według Pana najbardziej kompetentny to gratuluję.
Uważam, że burmistrz powinien mieć własne zdanie i pomysł. Pani Drzewiecka od razu powiedziała, że nie będzie chciała być dyrektorem dłużej niż pół roku. Miał Pan więc czas na to, aby poznać wszystkich pracowników biblioteki, osoby z branży, albo poszukać dyrektora poza tą placówką. Nie zrobił Pan w tym kierunku nic, czekając na to, co powie pani Drzewiecka? Dlaczego nie było ponownego konkursu? W pierwszym o fotel dyrektora starało się kilku kandydatów, skąd pewność, że tym razem nie zgłosiłby się ktoś spoza środowiska?
Pyta mnie Pan, czy pani Ewelina Derucka zatrudniona w bibliotece jeszcze przez pańskiego poprzednika trafiła tam „po znajomości”? Nie wiem. Pan to zasugerował. Ale wiem, że do byłej pani dyrektor zwraca się per „Ciociu”, więc chyba trudno tu mówić o przypadku małego miasta, prawda?
I jeszcze jedno. Zostaliśmy oszukani. Ja i naiwni mieszkańcy tego miasta. Otóż nowa pani p.o. swoje dyrektorowanie rozpoczęła od urlopu, pomimo, że podczas naszej rozmowy zapytana o urlop, kategorycznie temu zaprzeczyła, mówiąc: „Biorę się do roboty!
Czy to jest właśnie ten kredyt zaufania? W prywatnej firmie, już nie mówiąc o własnej, po objęciu jakiegokolwiek stanowiska kierowniczego taki ruch raczej nie wchodziłby w grę. Szczególnie, jeśli samemu świadomie mówi się o wykazywaniu i kredycie zaufania. Jednak kiedy wydaje się i żyje za pieniądze podatników i nie ponosi za dokonywane wybory konsekwencji finansowych wszystko wolno. I to jest najbardziej przykre. I nad tym należy najbardziej ubolewać.
Marta Jachimowska
***
Pani pisze to, co z góry chce udowodnić
Z powodu szkalujących tez, jakie znalazły się w Pani artykule, pt. „Ewelina Derucka p.o. dyrektora biblioteki- czyli jak zrobić karierę w Turku?” opublikowanym 4 lipca 2016 r. na portalu iTurek.net, czuję się zobowiązany zaprotestować przeciwko tendencyjnemu dziennikarstwu, jakie Pani uprawia.
Nie jest prawdą, że burmistrz Romuald Antosik nie chce się wypowiadać na ten temat. Otóż, Burmistrz ma wiele ważniejszych spraw, do realizacji których wybrali go mieszkańcy, niż odbieranie telefonów od pani Jachimowskiej. Zresztą, zadaniem dziennikarza jest docieranie do informacji z różnych źródeł. Jeśli Burmistrz nie odbiera, to ja zawsze, o czym Pani doskonale wie, jestem gotów z Panią rozmawiać. Nie dlatego, że jak Pani pisze, jestem mięsem armatnim Antosika, ale dlatego, że zostałem powołany do pełnienia zadań zastępcy burmistrza ds. społecznych i to ja odpowiadam m.in. za kulturę, oświatę i sport. Dlatego dziwię się, że Pani jako specjalistka od spraw miasta nie wie, że zamiast dzwonić do Burmistrza, powinna zadzwonić do mnie.
A już insynuowanie, że Ewelina Derucka pełni obowiązki dyrektora Miejskiej Biblioteki Publicznej tylko dlatego, że brała udział w kampanii wyborczej Burmistrza, jest krzywdzące. Pani Derucka w bibliotece została zatrudniona jeszcze za rządów poprzedniego burmistrza. Poza tym twierdzenie, że obowiązki dyrektora pełni „po znajomości” jest dyskryminującym tę osobę. Jak w tej sytuacji mam się odnieść do tego, że w Urzędzie Miejskim w Turku i w jednostkach organizacyjnych, zatrudnionych jest wielu członków rodzin lub sympatyków Towarzystwa Samorządowego. Przypominam też, że to poprzedni zastępca burmistrza miał realny wpływ na zatrudnienie pani Deruckiej w bibliotece. Też „po znajomości”?
Pełniąca od stycznia 2016 r. obowiązki dyrektora biblioteki, Małgorzata Drzewiecka, nie wyraziła zgody na objęcie tego stanowiska. Na piśmie zarekomendowała Ewelinę Derucką, swojego najbliższego współpracownika, jako najlepiej przygotowanego merytorycznie pracownika biblioteki do powierzenia obowiązków dyrektora. Komu mam zaufać, jak nie ludziom związanym z biblioteką. Jeżeli panią Derucką rekomenduje jej przełożona, to o czymś to świadczy. Jeżeli bezpośredni przełożony twierdzi, że pracownik będzie się nadawał na dyrektora, to świadczy tylko o kompetencjach tej osoby.
Nie wiem, skąd posiadła Pani wiedzę o niskiej kompetencyjności pani Deruckiej. Ile razy była Pani w bibliotece, aby to stwierdzić? Cyferki nie zawsze odzwierciedlają rzeczywistość. Zresztą, jak sama Pani napisała, Biblioteka organizuje więcej wydarzeń, a p.o. dyrektora ma chęci do pracy. Zapewniam, że ma też pomysły. Ja zarekomendowałem Burmistrzowi powołanie Eweliny Deruckiej do pełnienia obowiązków dyrektora przez okres sześciu miesięcy. Biorę za to pełną odpowiedzialność. Szansę dostała osoba młoda, tylko trzeba jej dać się wykazać. Pani Derucka ma na to pół roku. Jeżeli się nie sprawdzi, to nie będzie dyrektorem i wtedy zostanie ogłoszony konkurs.
Przypomnę tylko, że Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie określił, jakie kwalifikacje powinna posiadać osoba na stanowisku dyrektor biblioteki gminnej. Decyzje, czy dyrektor ma być powołany, czy wybrany w konkursie, oraz jakie kryteria ma spełniać kandydat biorący udział w konkursie na dyrektora, należą wyłącznie do organu prowadzącego, w tym przypadku do Burmistrza.
Wypada tylko ubolewać, że nie przyglądała się tak Pani bibliotece w poprzednich latach, kiedy szefowała jej poprzednia dyrektorka.
Przy okazji śmiem stwierdzić, że kierowany przez Panią portal jest wyjątkowo tendencyjny. Pani pisze to, co z góry chce udowodnić, być może na czyjeś zamówienie. Przykładem tego jest kolejny artykuł z portalu, pt. „Projekt „KulTURa trwa. Niebawem ruszą pierwsze wnioski” z dnia 27 czerwca 2016 r. Autor tekstu (inicjały LP) zamieścił informację, że drastycznie obcięte zostały pieniądze na Miejski Dom Kultury. Tak, w stosunku budżetu na rok 2015 w wysokości 990.000 zł, na rok 2016 zostały zmniejszone do 940.000 zł. Czy 50.000 zł to w tym przypadku „drastyczne zmniejszony” budżet? Tego wszystkiego można było się dowiedzieć, gdyby dziennikarz był rzetelny, a nie realizował z góry ustalony cel publikacji.
Poza tym budżet został zmniejszony też innym jednostkom, w tym bibliotece. Tyle, że biblioteka z panią Drzewiecką na czele, a teraz z panią Derucką, potrafiła sobie poradzić. Dobrze byłoby, aby informatorzy portalu i dziennikarze wiedzieli też, że z powodu niespodziewanego zmniejszenia zatrudnienia o jedną osobę, budżet Miejskiego Domu Kultury niewiele stracił. Więc o jakich drastycznych cięciach mówimy? A już sugerowanie jakichś nieetycznych działań jakimś stowarzyszeniom, jest bez sensu i prowadzi do skłócenia środowiska.
Tak samo nazywanie biblioteki „najważniejszą placówką kulturalno-oświatową” jest nieuprawnione, bo nie ma instytucji ważnych, bardzo ważnych i mało ważnych. Każda z nich spełnia określone zadania na rzecz mieszkańców Turku, o żadnej nie można mówić, że są to zadania ważne czy nieważne. Dla każdego skala ważności będzie inna. A dziennikarz tym bardziej powinien rozważnie podchodzić do tego typu określeń.
Jerzy Kurzawa
zastępca burmistrz miasta Turku ds. społecznych