To już trzecia kadencja wójta Krzysztofa Zająca i chyba jedna z tych, która na długo zapadnie w jego pamięci. W poprzednich zdarzały się incydenty związane z przebitymi oponami w samochodzie czy groźbami i anonimami, w wyniku których spał z bronią. Za najtańszego Orlika w Wielkopolsce - płaci bardzo wysoką cenę moralną –tłumacząc się z zarzutów składanych przez prokuraturę o narażenie gminy Władysławów na straty w wysokości 309 tysięcy złotych. Za bardzo dobry wynik wyborczy w gminie Władysławów na listach Prawa i Sprawiedliwości – będzie tłumaczył się, m.in. z tego, czy służył w Ochotniczych Rezerwach Milicji Obywatelskiej.
Zając w królestwie Hofmana
Zarzuty i szykany kierowane pod adresem wójta Zająca pojawiły się po Zarządzie Okręgowym PiS, który miał miejsce 7 stycznia 2013 r. w Koninie. To tam nowe pomysły na rozbudowę i wzmocnienie struktur w regionie wprowadził Adam Hofman, sugerując m.in. podział powiatów tureckiego i gnieźnieńskiego na dwa okręgi, z przydzielonymi im „opiekunami”. Powiat turecki został podzielony następująco: miasto Turek oraz gminy: Brudzew, Dobra, Przykona które przypadły pod opiekę Ryszardowi Bartosikowi, radnemu Rady powiatu tureckiego, z kolei gminy: Turek, Tuliszków, Władysławów, Kawęczyn i Malanów otrzymał pod opiekę wójt Krzysztof Zając, zostając tym samym pełnomocnikiem okręgowym. W PiS zawrzało. Szybko sporządzono list i wysłano do Warszawy. Niestety, w niezbyt szczelnej kopercie. O sprawie dowiedział się m.in. Newsweek, który za „hit” o Adamie Hofmanie jest w stanie przyjechać nawet do Władysławowa, koło Konina. To właśnie Wojciech Cieśla w artykule „Królestwo za Konin”, w numerze 7/2013 z dn. 11 lutego cytuje zawartość listów ze skargami lokalnych działaczy m.in. na nieuzasadnione decyzje konińskiego Zarządu Okręgowego PiS. Atakowany jest Hofman i jego wewnętrzna polityka – łapanki do partii „byle kogo”, dla sztuki, byle zrealizować obiecany w Warszawie plan. Na liście „niechcianych” jest i wójt Zając. W donosach partyjnych kolegów posądzony o współpracę z ORMO oraz niewyjaśnione zarzuty prokuratorskie. Wszystko, dla dobra partii. Prawa i Sprawiedliwości.
Kolega „nie na rękę”?
- Nigdy nie należałem do ORMO i mam nadzieje, że z czasem to udowodnię, ale żeby to udowodnić w IPN to nie jest taka prosta sprawa – mówi spokojnie Krzysztof Zając, który w samorządzie jest od 34 lat, bo od 1979 roku.- Muszę zgłosić to do prokuratora, złożyć wszystkie dokumenty i pisma, ale na razie chciałbym zająć się sprawą Orlika.
Rzeczywiście. Orlik to sprawa numer jeden. I to on zabiera większą część rozmowy. Wójt opowiada o budowie obiektu, założeniu odwodnienia, rezygnacji z pomieszczenia socjalnego, telefonach wykonywanych do fachowców i znawców w instytutach naukowych.
- Zarzuty, które postawiono mi w sprawie Orlika są niesprawiedliwe, ponieważ cały czas powtarzam, że nasz Orlik jest najtańszym tego typu obiektem w Wielkopolsce, gdybym gminę naraził na takie szkody, to ten Orlik musiałby kosztować około 500 tysięcy - mówi wójt i pyta - Dlaczego nikt się nie pofatygował i nie zrobił kosztorysu powykonawczego?
Pytany o „partyjny donos” Krzysztof Zając nie wydaje się być zdziwiony. Wie, że nie jest kolegą „na rękę”. Dwie ostatnie kadencje startował z listy Prawa i Sprawiedliwości, choć do partii nie należał. Wypracowany dobry wynik wyborczy przełożył się na szacunek w partii oraz uznanie władz okręgowych. Bez zbędnego splendoru.
- Wydaje mi się, że swoją postawą i pracowitością zapracowałem na to, aby być zauważonym i docenionym. Mogę powiedzieć, że to nie ja przyszedłem do organizacji, ale ona przyszła do mnie. Najlepsze wyniki w powiecie tureckim osiągnął Władysławów i wydaje mi się, że o czymś to świadczy. Ktoś uważał, że ja mogę to pociągnąć, te organizacje, dlatego tak się stało, a nie inaczej. Uważam, że to powinno wzmocnić te organizację, a nie osłabić. Widać, niektórzy tego nie zrozumieli - mówi Krzysztof Zając.- Rywalizacja zawsze wpływa rozwojowi i nie jest to działanie, służące wyeliminowaniu kogoś. Zresztą jak twierdzi, podczas prac w sztabach wyborczych w PiS, zawsze służył dobrą radą i nie narzucał swojego zdania. Sugerował, ale nie wymuszał.
Z kolei Ryszard Bartosik, szef struktur powiatowych PiS, nie chce wypowiadać się na temat listów skierowanych do władz centralnych, sugerując zobowiązania wobec partii. Uważa, że dla dobra Prawa i Sprawiedliwości niektóre decyzje Zarządu Okręgowego powinny poczekać, przynajmniej do ogłoszenia wyroków w sądach.
- Nie obawiam się o swoją pozycję w PiS, bo nigdy aż tak mi nie zależało. Mogę powiedzieć, że jeżeli będzie osoba, która godnie to poprowadzi i będzie chciała, to ja to szybko przekażę, po rozmowach z szefostwem w Zarządzie Okręgowym, bo ja w gminie mam co robić - kwituje sprawę wójt Zając i zaraz przywołuje kilka ważnych dla mieszkańców gminy Władysławów spraw, o których zapewne napiszemy.
MJ