Ścieki na pole
17 lutego PGKiM w Turku wystosował pismo to Urzędu Gminy Turek informując w nim, że w miejscowościach Cisew i Obrzębin nastąpiło nielegalne odprowadzenie ścieków do urządzeń będących własnością miejskiej spółki komunalnej. W związku z powyższym jeśli sprawa nie zostanie wyjaśniona przez władze gminy do końca lutego 2015 r. spółka zamknie odpływ ścieków w wymienionych miejscowościach.
23 lutego do Urzędu Gminy Turek wpłynęło kolejne pismo z PGKiM informujące, że odcięcie nastąpi natychmiast.
Tak też się stało, bowiem pracownicy PGKiM 24 lutego odcięli odpływ ścieków na granicy gmin miejskiej i wiejskiej Turek, w okolicach ulicy Wesołej. I przestało być wesoło, bowiem ścieki trafiły na pobliskie pole. Ile? Nie wiadomo. Ale to właśnie ta niewiadoma stała się kością niezgody pomiędzy spółka PGKiM, a gminą Turek.
Sprawa zaogniła się tuż po obradach sesji Rady Gminy Turek, kiedy to radni podjęli uchwałę o ponownym przystąpieniu do konińskiego Związku Międzygminnego Wodociągów i Kanalizacji, krytykując i jednocześnie odrzucając usługi świadczone przez spółkę turkowską.
- Nie możemy ponosić kosztów za coś, co nie jest naszą własnością, ani nie leży w naszym interesie – wyjaśnia Mirosław Wypiór, prezes PGKiM – W czasie kampanii samorządowej pan wójt rozmawiał z nami o kanalizacji, mieszkańcy gminy korzystali z naszych usług. Podpinaliśmy mieszkańców do sieci gminnej i uważaliśmy, że nasza współpraca będzie kontynuowana, do tego zmierzały nasze rozmowy.
Tak więc, co prawda bez umowy pisanej, a jedynie po dżentelmeńsku ścieki kilkunastu domostw w Obrzębinie wraz z wodami opadowymi i gruntowymi legalnie odpływały do turkowskiej oczyszczalni.
Sytuacja zmieniła się wówczas, kiedy gmina Turek wybrała inną spółkę do świadczenia usług wodno- kanalizacyjnych. Wówczas PGKiM postanowiło bronić swoich interesów, traktując działania gminy za nielegalne.
- Zdziwiłem się, kiedy gmina otrzymała od PGKiM faktury za obsługę – mówi wójt Karol Mikołajczyk – Zostały nam wystawione pomimo tego, że nie podpisaliśmy żadnej umowy. Ta sytuacja to kolejny raz, kiedy nie ma woli rozmowy i znalezienia rozwiązania. Czy to odcięcie musiało nastąpić z dnia na dzień? Nie mieliśmy nawet czasu na weryfikację pism, czy podjęcie jakiejkolwiek decyzji, byłem na wyjazdach służbowych i dopiero dzisiaj (25 lutego –przyp. red.) mogliśmy realnie zająć się tą sprawą.
Miejsko- gminne animozje
A sprawa zaczęła robić się bardzo poważna. Wylewające się na pola ścieki nie tylko zanieczyszczały glebę, ale mogły doprowadzić do awarii kanalizacyjnych w każdym z domostw.
W wyniku alarmu podniesionego przez właściciela zalanego pola doszło do spotkania wójta z prezesem PGKiM. Przysłowiowy ogień- ugaszono. Spółka otworzyła bowiem odpływ dla ścieków, a gmina zobowiązała się do wstawienia urządzeń służących do pomiaru odpływających nieczystości.
- Koszty za ścieki zostaną oszacowane w przybliżeniu. Po zamontowaniu urządzenia wejdą opłaty takie, jak obowiązują w mieście, czyli 3,70 zł za metr sześcienny - wyjaśnia prezes Wypiór, który zabiega o jak najlepszy interes dla swojego przedsiębiorstwa.
- Chcielibyśmy być traktowani i liczeni tak, jak inne gminy, na przykład tak, jak gmina Przykona i płacić takie właśnie stawki – mówi Karol Mikołajczyk. Zdaniem wójta spółka miejska próbuje odegrać się za to, że to nie ona została wybrana na świadczenie usług wodno- kanalizacyjnych w gminie Turek.
Jak będzie? Nie wiadomo. Widać jednak animozje pomiędzy PGKiM i gminą Turek. Wspólny interes obu stron, stał się jak na razie kością niezgody, w której co niektórzy doszukują się wpływów władz miejskich jeszcze z poprzedniej kadencji.
MJ